Kolejna ofiara na koncie Dzika z Ukty. Przetrwał kryzys

2018-12-09 15:43:50(ost. akt: 2018-12-09 15:49:12)

Autor zdjęcia: archiwum zawodnika

SPORTY WALKI///Konrad Dziczek odnotował 2. zawodowe zwycięstwo w oktagonie. Podczas gali Sharks Attack w Ostródzie, 8 grudnia wojownik z Ukty pokonał - niejednogłośną decyzją sędziów - Kewina Wiwatowskiego z Grudziądza. Porażka była o włos.
Akcje reprezentanta powiatu piskiego (występującego pod banderą słynnego Arrachionu Olsztyn) stale rosną. 22 września w Sokołowie Podlaskim kompletnie zdemolował w klatce Filipa Toe (KO w 1. rundzie), odnotowując tym samym pierwsze zwycięstwo w zawodowej karierze. Efektowność pojedynku najwyraźniej nie umknęła uwadze organizatorów ostródzkiej gali Sharks Attack, bo Konrad Dziczek znalazł się dość szybko na ich karcie walk. Rywalem miał być nie byle kto, bo doświadczony Kewin Wiwatowski (Grappler Grudziądz). Sobotniej nocy wojownicy kategorii superciężkiej (powyżej 100 kg) zmierzyli się na zasadach K-1.

Zawodnik z Ukty narzucił wysokie tempo już od pierwszego gongu. "Na dzień dobry" przywitał przeciwnika kilkoma kąśliwymi kopnięciami, w międzyczasie w ruch poszły i pięści. Wiwatowski jednak najwyraźniej odrobił należycie pracę domową, bo zdawał się być przygotowanym na większość z ciosów Dziczka (m.in. widowiskowe i ryzykowne "backfisty", czyli obrotowe uderzenia zadawane wierzchem dłoni). Sam atakował niewiele.

W drugiej odsłonie pojedynku z popularnego "Dzika" nieco zeszło powietrze. Przeciwnik zaczął odzyskiwać inicjatywę. Trybuny ożyły, gdy Wiwatowski "upolował" wysokim kopnięciem głowę wojownika z Ukty. Wielu po takim ciosie padłoby na deski. Konrad Dziczek skinął jednak jedynie z uznaniem i kontynuował konfrontację. Rywal nie odpuszczał i z akcji na akcję "dokręcał śrubę". W pewnym momencie trafił "Dzika" ciosem na wątrobę, a następnie zaczął zasypywać go gradem ciosów. W efekcie sędzia rozpoczął liczenie... Nikt jednak nie miał zamiaru się poddawać.

Dziczek przetrwał wyraźny kryzys mimo huraganowego ataku Wiwatowskiego, który ewidentnie "poczuł krew". W przerwie równie mocno chłonął kolejne hausty powietrza co podpowiedzi ze strony swego narożnika. Wychodząc do 3. rundy zdawał się być już innym zawodnikiem.

- Trzeba się wziąć wreszcie do roboty - przeszło najwyraźniej przez głowę naszemu reprezentantowi. I faktycznie. Udało mu się zepchnąć rywala do głębokiej defensywy. Przeciwnik starał się kontrować, lecz Dziczek nie zagapił się ani razu. W jednej z prób Wiwatowski próbował zaskoczyć wojownika z Ukty kopnięciem, lecz ten przechwycił cios i zrewanżował się podobnym. W efekcie zawodnik z Grudziądza padł na deski. Wzmógł się doping, ostródzką halę zdominowały krzyki zagrzewające Dziczka do walki.

Do ostatniego gongu żadna ze stron nie zdołała jednak ostatecznie rozprawić się z przeciwnikiem. O przyznaniu zwycięstwa zadecydować mieli więc sędziowie, którzy - trzeba przyznać - mieli trudny orzech do zgryzienia. Tuż przed odczytaniem wyniku Wiwatowski wzniósł rękawicę w geście triumfu, lecz... szybko musiał ją opuścić, bo sędziowie - choć niejednogłośnie - w roli triumfatora widzieli Konrada Dziczka.

Kamil Kierzkowski

Obrazek w tresci


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5