Jeszcze nigdy nie czułem się tak zniszczony

2019-03-23 06:54:11(ost. akt: 2019-03-23 06:55:02)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

PŁYWANIE/// Najlepsi polscy pływacy długodystansowi zmierzyli się w miniony weekend w słynnej Otyliadzie. Wśród nich nie zabrakło "srebrnego" Mieszka Palmi-Kukiełki!
Reprezentant maleńkich Wejsun (k. Rucianego-Nidy) stanął w szranki z blisko 2,5-tysięcznym tłumem. Naturalnie nie sposób byłoby pomieścić takiej liczby "wodniaków" w jednym akwenie, dlatego też w sobotę - punktualnie o godzinie 18 - sygnał do startu rozległ się równolegle na 47 pływalniach w całej Polsce. Syrena końcowa rozległa się 12 godzin później, o 6 rano w niedzielę.

Rekordu ustanowionego w 2016 roku przez słynnego Sebastiana Karasia (znany m.in. z pokonania wpław 100-kilometrowej, morskiej trasy z Kołobrzegu na wyspę Bornholm) nikomu nie udało się pobić. Najbliżej owego celu był Paweł Jasiński z Chrzanowa, który nieznacznie pokonał barierę 50 km.

Drugi w ogólnopolskim zestawieniu okazał się natomiast wspomniany Mieszko Palmi-Kukiełko. Mazurski pływak 12-godzinne wyzwanie zakończył wynikiem 48 km i 300 m.

— Początkowe tempo miałem dużo szybsze, jednak z czasem robiło się coraz ciężej. Monotonia, kurcze mięśniowe, bolesne otarcia, złe samopoczucie... To wszystko dawało się mocno we znaki. Ale wiedziałem na co się piszę, więc trzeba było walczyć — mówi Mieszko.

— Po zakończeniu imprezy... chyba nigdy nie czułem się jeszcze tak zniszczony. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Blady, spuchnięty, z zimnymi potami i niespokojnym oddechem. Do tego ręce i nogi, które czułem tak, jakby były poważnie kontuzjowane. Satysfakcja ze srebra jednak w pełni mi to zrekompensowała. Z rezultatu jestem bardzo zadowolony. Nie zdobyłbym jednak tego 2. miejsca gdyby nie moja żona, Diana. Była ze mną przez cały czas, motywowała mnie od początku do samego końca — podsumowuje pływak z Wejsun.

KK

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5