Aparat przeleżał w wodzie 11 lat. Nurkom z Rucianego-Nidy udało się odnaleźć jego właścicielkę

2019-08-29 12:15:00(ost. akt: 2019-08-29 13:24:38)
Pani Kasia, właścicielka aparatu

Pani Kasia, właścicielka aparatu

Autor zdjęcia: myslipotarganej.pl

— Nie dowierzałam, że te zdjęcia przetrwały pod wodą tyle lat — mówi pani Kasia z Łodzi. Jej aparat odnalazł na dnie jeziora Bełdany pan Piotr Przystawik. Dzięki nurkowi i jego koledze pamiątka z wycieczki na Mazury wróciła do właścicielki.
Pan Piotr Przystawik, rodowity Mazur z Wejsun w gminie Ruciane-Nida, nurkuje od 30 lat. Jest instruktorem i prowadzi szkołę nurkowania Mazury Diving. Jak opowiada, na dnie mazurskich jezior odnajduje wiele przedmiotów. Od okularów, legitymacji, telefonów po karty bankomatowe. Jednak skorodowany aparat fotograficzny wyłowiony z jeziora Bełdany zwrócił jego szczególną uwagę. — Znalazłem go przypadkiem, kiedy nurkowałem po kluczyki od samochodu, które ktoś zgubił w okolicach śluzy Guzianka. W środku była karta. Włożyłem ją do swojego komputera, ale nic nie udało mi się odczytać. Postanowiłem poprosić o pomoc mojego kolegę Sławka Więckusa, który jest fotografem. Sławkowi udało się oczyścić kartę i odzyskać wszystkie zdjęcia. Było ich dokładnie 45. Najstarsze pochodziły z maja 2008 roku — opowiada pan Piotr.

Obrazek w tresci

Olga i Hania, córki pani Kasi
źródło: myslipotarganej.pl

Jezioro Bełdany przez 11 lat skrzętnie skrywało wspomnienia pewnej rodziny z wycieczki na Mazury. Na zdjęciach było widać młode małżeństwo z dwiema córkami. Na jednym z nich możemy zobaczyć przeprawę przez zabytkową śluzę Guzianka w Rucianem-Nidzie. Na kolejnej fotografii Króla Sielaw w Mikołajkach. Pan Piotr postanowił odnaleźć rodzinę ze zdjęć. — Pomyślałem, że byłoby miło zwrócić komuś te wspomnienia. Sławek zamieścił na naszym profilu społecznościowym trzy fotografie z prośbą o udostępnianie — mówi nurek.
Odzew Internautów był ogromny. Media społecznościowe mają wielką siłę i setki udostępnień zrobiły swoje. Właścicielka aparatu znalazła się po kilku dniach.

Napisała pod jednym z postów: „To chyba my!!”. Okazało się, że na zdjęciach była rodzina pani Kasi z Łodzi. — Kolega podesłał mi link do artykułu na jednym z portali. „Słuchaj, to chyba Ty. Widziałem Cię na zdjęciu” - napisał. Na początku myślałam, że to wirus i zbagatelizowałam wiadomość. Jednak później okazało się, że to prawda. Nie dowierzałam, że po tylu latach udało się odzyskać te zdjęcia. Byłam w szoku, że przydarzyła mi się tak niesamowita historia. Poczułam się, jakbym wygrała w totka. Później przyszło wzruszenie. Kiedy na spokojnie przejrzałam wszystkie zdjęcia, popłakałam się. Fotografie sprawiły, że ożyły rodzinne wspomnienia. To był wypad inny niż wszystkie. Taka spontaniczna, majowa wycieczka. Moje córki – Olga i Hania doskonale pamiętają, że było wtedy bardzo zimno i wietrznie — wspomina pani Kasia.

A jak aparat znalazł się w wodzie? — Tak naprawdę zawsze miałam go przy sobie. Pamiętam, że włożyłam go wtedy do kieszeni spodni, ale gdy złapaliśmy przechył, nachyliłam się, a aparat zjechał po pokładzie do wody — przyznaje kobieta.
Pani Kasia podkreśla, że zdjęcia przetrwały pod wodą 11 lat. I równie trwała jest jej miłość do żeglowania i Mazur: — Ja mam patent sternika. Moje córki mają patenty żeglarskie i również pływają na jachtach. Kochamy Mazury i żagle.
Rodzina wkrótce spotka się z nurkami z Rucianego-Nidy, by odebrać zgubę. Pan Piotr zaprosił bohaterki ze zdjęć na podwodny spacer. Instruktor ma nadzieję, że tak, jak on złapią bakcyla i pokochają nurkowanie. Pan Sławek z kolei zaproponował sesję wspomnieniową w miejscach, gdzie pani Kasia z rodziną wypoczywała dekadę temu na Mazurach.

Obrazek w tresci

Pan Piotr Przystawik
Fot. Foto Video Face

— W tej całej historii wyłania się również ludzka życzliwość. To niesamowite, że panom Piotrowi i Sławkowi chciało się nas szukać, że tak po prostu postanowili zwrócić nam wspomnienia z przeszłości. Jestem również bardzo zaskoczona, że moja historia wzbudza takie zainteresowanie mediów. Od kilku dni udzielam wywiadów, odbieram mnóstwo telefonów i wiadomości. O moich przeżyciach napisałam również na moim blogu „Myśli potarganej” — dodaje pani Kasia.

— Satysfakcja jest ogromna. Cieszymy ze mogliśmy sprawić pani Kasi taką radość. Wiem, że te zdjęcia mają dla niej duże znaczenie — komentuje z kolei pan Piotr. Nurek zdradził nam, że w zanadrzu ma jeszcze kilka odnalezionych aparatów. Niebawem ruszą pewnie kolejne poszukiwania ich właścicieli.

Beata Smaka



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5